W NASZEJ PAMIĘCI

NUTKA

18 lutego 2017 r. w wieku 27 lat odeszła na niebieskie pastwiska pozostawiając puste miejsce w stajni i w naszych sercach, ale wspomnienia o niej samej i przeżyciach z nią związanych długo pozostaną z tymi którzy ją znali i kochali.

  zamieściła na swojej stronie pożegnanie tej niezwykłej klaczy.

„Nutka (ur. 5.01.1990 r. w SK Gładyszów, od PEREŁKA , po OUŚOR) pracowała w ośrodku  hipoterapii na Ursynowie od 1995 roku. Była ulubionym koniem dzieci i terapeutów, którzy ufali jej spokojowi i zrównoważeniu. Na zasłużoną emeryturę przeszła w 2006 roku, miała wtedy szesnaście lat. Nadal pracowała w hipoterapii, chociaż w znacznie ograniczonym godzinowo zakresie. W Stajni Galilea w Wilczej Górze pod Warszawą miała troskliwą opiekę, zieloną łąkę i towarzystwo kolegów i koleżanek z pracy. Tych czworonożnych i tych dwunożnych. Na swoje kolejne urodziny, które obchodziła  5 stycznia dostała w podzięce pyszny, wielki tort marchewkowy. Spędzała je w towarzystwie starych i nowych znajomych, a nazbierało się ich całkiem sporo przez te wszystkie lata.

Ze wspomnień hipoterapeutki
Nutka pochodziła z bardzo zacnej huculskiej rodziny. W Gładyszowie, gdzie się urodziła, wiązano z nią nadzieje, że przekaże te dobre geny swojemu potomstwu. Niestety, nic z tego! Nutka zakochała się w Edziu, ośle z którym dorastała i nic z planów hodowlanych stadniny nie wyszło!
I bardzo dobrze! Dzięki temu  miałam okazję pracować z tym utalentowanym hipoterapeutycznie koniem prawie dziesięć lat. Nutka była karą klaczą dosyć drobnej postury, ze sterczącą ciągle grzywkę na jakby zamyślonym czołem. Patrzyła na świat lekko zdziwionymi oczami, chociaż tak naprawdę mam wrażenie, że niewiele rzeczy na tym świecie było w stanie tego konia zadziwić, przestraszyć czy zbulwersować. Była jednym z najbardziej cierpliwych koni jakie znam. Do tej pory mam w oczach sytuację gdy Ola, ośmioletnia dziewczynka z zespołem Downa, która uwielbiała zajmować się swoją ulubienicą, czyści Nutkę jednocześnie prawie wchodząc jej pod brzuch, zaglądając do pyska, opukując kopyta. Nutka stała przy tych zabiegach jak zaczarowana, nie ruszyła nogą, ogonem, zamarła przymykając z rozkoszą oczy.
Tak Nutka zachowywała się zwykle w czasie swojej pracy podczas zajęć hipoterapii. Można było polegać, na jej spokoju, cierpliwości. Można jej było powierzyć nawet najtrudniejszych, niespokojnych, czasem bardzo ruchliwych pacjentów. Koński spokój wkrótce spływał też na nich.
Tak było w czasie zajęć hipoterapii. Zupełnie inaczej Nuta zachowywała się podczas tak zwanej zwykłej jazdy, kiedy dosiadaliśmy jej my, nierzadko doświadczeni jeźdźcy! W terenie Nuta zamieniała się w demona prędkości, geny dzikich przodków brały górę nad rozwagą i zrównoważeniem. Brykała!  W galopie wystarczyło na chwilę lekko popuścić wodze a już nawet nie wiedząc kiedy i w jaki sposób lądował człowiek na ziemi.  Gdy, zdziwiony co się stało, jeździec przecierał oczy, zwykle napotykał nad sobą równie zdziwione spojrzenie Nutki. Ona nie odbiegała nigdzie, ani za innymi końmi, ani na trawę, stała nad swoim pożal się Boże jeźdźcem i czekała aż otrzepie z kurzu spodnie i dumę. Patrząc na hipoterapeutyczne zajęcia z Nutką, zwykle nikt nie wierzył nam, gdy przed jazdą ostrzegałyśmy go, że ten koń ma bardzo skuteczny sposób pozbywania się jeźdźca. W ten sposób Nuta ma na sumieniu pięć połamanych  podczas jazdy w teren hipoterapeutycznych rąk. Niezły miała charakterek! Klasyczna cicha woda!”
Barbara Gąsiorowska

W Wilczej Górze

Tu Nutka „odmłodniała” o 10 lat, wróciła radość życia i swoiste poczucie humoru. Do mieszkającego tu stada weszła wprawiając w osłupienie zarówno konie jak i ludzi, tak jakby mieszkała tu od zawsze. Jej ulubionym zajęciem były wycieczki do lasu, ale i na dużym placu chętnie pracowała z młodymi jeźdźcami, a podczas hipoterapii była oazą spokoju i opanowania. Była ulubienicą wszystkich dzieci ale też i dorosłych. W ostatnich latach, kiedy na polach nie było już upraw Nutka chodziła luzem skubiąc trawę, a do stajni wracała truchcikiem na hasło „kolacja”. Była z nami 11 lat. Pozostał smutek….